Chcete zostať na globálnej webovej stránke alebo prejsť na webovú stránku Spojených arabských emirátov?
0 Položky
Group Vaša taška je prázdna!
Načítava sa...
Krajina & mena
Jazyk English Türkçe Svenska Español Slovenčina Română Português (portugal) Polski Norsk Italiano Magyar Ελληνικά Deutsch Français Suomi Nederlands Dansk Čeština
Jazyk
alebo
Doprava zdarma pri objednávkach nad €35
Poplatok za doručenie vo výške €5
Nové produkty každý druhý týždeň
Preskúmajte všetky naše nové produkty!
O nás
Ozdobte stromček a vyzdobte sály, nakupujte v našej obľúbenej kolekcii vianočných ozdôb!
Získajte všetky zábavné veci
Tieto výrobky nikdy nevyjdú z módy.
Nakupujte naše obľúbené produkty pre dokonalé oslavy!
Posypte svoj domov sviatočnou vianočnou atmosférou v červenej, zelenej a bielej farbe
Do vianočnej pančuchy dajte sladkú pochúťku alebo dve
Pozrite sa nad oblohu a nájdite tie najkrajšie, najnápaditejšie darčeky pre deti
Preskúmajte naše centrum hobby súprav a DIY vianočné dekorácie
Príďte si po všetky oslnivé, super zábavné dekorácie na vianočnú párty roka
Začnite sa tešiť na všetko dobré, čo vás čaká
Žiadne Vianoce bez poriadnej párty. Pripravte si rekvizity a zabávajte sa
Urobme trochu hluku! Tieto výrobky sú tu dnes a možno už zajtra nebudú.
Zachyťte našu rozprávku tu!
Všetko bolo tak, ako vždy w Szkole Kucyków w Magicznej Krainie na Chmurach. Właściwie, wszystko wydawało się być tak, jak zawsze w Szkole Kucyków… Tomek westchnął myjąc zęby, rozczesał swoją grzywę i umył chrapy. Zupełnie tak samo, jak to zrobił wczoraj. I przedwczoraj. I tak, jak to zrobił przed przedwczoraj.
Na torze kłusaków wszystkie kucyki chodziły w kółko. Tak ako zwykle o tej porze. Ćwiczyły kłus, którego Tomek nienawidził. Zarówno proto, że nie był zbyt dobry w kłusie, jak i proto, że uważał to za strasznie nudne zajęcie.
Tomek zaczął głośno myśleć - co zdarzało mu się od czasu do czasu - Musi być przecież w życiu coś lepszego niż kłusowanie. W dodatku w jednym rytmie. - Kucyk przed nim nagle się zatrzymał i Tomek wpadł na niego z impetem.
- Čo hovoríš? - krzyknęły wszystkie kucyki zgodnym chórem. I Lama, i Kama, i Rama, i wszystkie inne. Tomek lekko się zaczerwienił, bo przecież nie chciał, aby inne kucyki słyszały, co myśli. Ale skoro už to się stalo, to mówił dalej.
- No, bo... Czy nie zastanawialiście się nad tym, że mogą być inne rzeczy do robienia niż kłusowanie w jednym rytmie przez cały dzień?
- Budzimy się, jemy, kłusujemy, śpimy. Tak už jest i tak zawsze było - wyrecytowały inne kucyki.
- Ale jeśli ja bych chcel robić coś innego? - próbował Tomek.
- Budzimy się, jemy, kłusujemy, śpimy. Tak už jest i tak zawsze było - powtórzyły inne kucyki. I dalej zaczęły zgodnie kłusować. Ale Tomek nie poszedł w ich ślady.
Wkrótce kucyki zauważyły, że Tomek nie kłusuje razem z nimi i zatrzymały się.
- Prečo nie kłusujesz?
- Nie mám ochoty, ja chcem robiť niečo iné.
Romek, ten najbardziej siwy z kucyków, który był najlepszy w kłusowaniu, ruszył w kierunku Tomka.
- A čo ty chceš robiť?
- Ja chcę zwiedzać świat.
- Nawet o tym nie myśl!
- Prečo? - spytał Tomek.
- Bo w naszej Szkole Kucyków wie co jest i wie co będzie. A świat jest duży i zły, i niebezpieczny.
- Ja sam chcę to sprawdzić - odparł Tomek.
Zaległa cisza. Romek na wpół zarżał a na wpół się zaśmiał.
- Nie, nie. Ale jesteś odważny. Może nawet tak odważny, że chciałbyś walczyć ze smokiem Drago?
Inne kucyki wybuchły gromkim śmiechem. Wszyscy wiedzieli, że Drago to najbardziej niebezpieczne zwierzę na całym świecie i że nikt - absolutnie nikt! - nie miał odwagi z nim walczyć.
Tomek przełknął ślinę.
- Tak, práve to chcem urobiť.
Tomek spakował plecak i wyruszył w drogę, aby walczyć z niebezpiecznym smokeiem.
Gdyby Tomek miał być całkowicie szczery, to musiałby przyznać, że pomysł wyruszenia w świat i walki z niebezpiecznym smokiem nie był tak do końca przemyślany. Ale trzeba dotrzymywać danego słowa - zwłaszcza, jeśli się je dało samemu sobie. A więc Tomek wyruszył w świat, aby odkryć to, co jest do odkrycia w Magicznej Krainie na Chmurach.
Tomek szedł przez ciemny i trochę straszny las. Wkrótce zobaczył most na rzece. Nie namyślając się dlho, podszedł do mostu i już miał na niego wejść, gdy nagle przed nim wyskoczył ninja.
- Čo ty na to? tu Robisz?
- Chcę przejść mostem przez rzekę - odparł Tomek.
- Ależ tego się tak nie robi. Ja jestem strażnikiem mostu - powiedział z poważną miną ninja.
- Ach tak, to veľmi ciekawe. A na czym polega twoja praca? - spytał Tomek.
- Strzegę mostu i pilnuję, żeby każdy, komu to przyjdzie do głowy, tak po prostu na niego nie właził.
Tomek zamyślił się. On sam nie uważał, że jest taki jak "każdy", on był Tomkiem i wybrał się w podróż aby przeżyć jakąś przygodę.
- No tak, oczywiście masz rację. Ale czy JA nie mógłbym przejść tym mostem przez rzekę? - zapytał.
Ninja zachichotał.
- Powiedz mi, czy ty naprawdę nic nie wiesz o strażnikach mostów?
- Nie bardzo - przyznał Tomek - tak naprawdę to po raz pierwszy jestem poza terenem Szkoły Kucyków, więc pewnie jest jeszcze dużo rzeczy, o których nic nie wiem.
Ninja pokręcił głową.
- No więc, aby dostać pozwolenie na przejście mostem, musisz odpowiedzieć na jedno pytanie. Jedno trudne pytanie! Jedno... Bardzo trudne pytanie!
- Naprawdę? Mam nadzieję, że mi się uda - powiedział Tomek.
Tomek spojrzał na ninja. Ninja spojrzał na Tomka. Obaj milczeli przez chwilę.
- No… A takže aké je to otázka?
- Zaraz, zaraz, muszę je tylko wymyślić! Prawdę mówiąc rzadko ktoś tędy przechodzi, więc wyszedłem trochę z wprawy.
Tomek usiadł i czekał cierpliwie.
Nagle ninja poruszył się, jakby coś w niego trafiło.
- Jest! Wymyśliłem. To jest bardzo trudne pytanie. Jesteś gotów?
Tomek przytaknął.
- Jaki jest... Twój ulubiony kolor?
- Tak, to rzeczywiście trudne pytanie - powiedział Tomek. - A aký je tvoj kolor?
- Samozrejme czarny!
- Naturalnie. Ja myślę, że moim ulubionym kolorem jest różowy. Albo... Nie, poczekaj. Pomarančový! Nie… Zielony. Tak, práve zielony.
- Nie możesz tak po prostu wymieniać wszystkich kolorów. Jestem strażnikiem mostu i oczekuję jasnej odpowiedzi.
- Zielony - odparł Tomek pewnym głosem.
- Niech będzie. Môžete przejść mostem przez rzekę - powiedział ninja. - Ale właściwie to dokąd idziesz?
- Idę nájsť smoka Drago i walczyć z nim.
Ninja zbladł.
- To jest bardzo zły pomysł. Drago jest diabelsko niebezpieczny i pluje ogniem! Może zostałbyś po prostu razem ze mną. Porzucalibyśmy sobie gwiazdami ninja i robilibyśmy inne ninja-rzeczy?
Tomek uśmiechnął się i pokręcił głową.
- To miłe z twojej strany ninja, ale jeżeli obiecałem sobie, że znajdę smoka Drago, to muszę go znaleźć. Być może spotkamy się innym razem.
Tomek zgłodniał od tej długiej pogawędki ze strażnikiem ninją i od odpowiadania na jego pytanie, takže postanowił zjeść przygotowany wcześniej posiłek.
Znalazł w lesie małą polankę, na którą padały promienie słoneczne przebijając się przez korony drzew. Leżało tam kilka większych kamieni, na których można było usiąść. Tomek rozpakował jedzenie i właśnie miał zagłębić zęby w kanapce, gdy usłyszał jakiś odgłos zza krzaka.
- Ćśś!
Tomek wpatrywał się w krzak.
- Ćśś! - usłyszał znowu.
To było bardzo dziwne. Tomek wstał i zajrzał za krzak. Było tam wejście do pieczary, a w niej Tomek zauważył parę świecących się oczu.
- Hm… Cześć.
Tomek nigdy wcześniej nie widział takich dziwnych oczu i nigdy wcześniej nie rozmawiał z kimś, kto chował się w pieczarze. Preto nie wiedział, co ma powiedzieć.
- Cześć - wyszeptał.
- Masz coś do zjedzenia? - zapytał głos z pieczary.
- No pewnie. Ako wyjdziesz na słońce mogę się z tobą podzielić - powiedział Tomek. - Przyjemnie byłoby mieć jakieś towarzystwo przy jedzeniu.
Oczy przybliżyły się do Tomka i okazało się, że należały do bladego, chudego wampira.
- Nie, nie da rady. Bo ja jestem wampirem - odpowiedział.
- Naprawdę? - zapytał Tomek.
- Tak, a my netolerujeme svetlo. Absolutnie żadnego. Preto nie mogę wyjść z pieczary i szukać jedzenia w ciągu dnia, a pretože trochę boję się ciemności, to w nocy też nie wychodzę.
- O, do pioruna. Rzeczywiście masz problem. Ale jeżeli usiądziesz w cieniu, to ja mogę usiąść obok ciebie na słońcu i możemy podzielić się moim jedzeniem. Mam i kanapki, i mandarynki, i różne inne rzeczy - powiedział Tomek.
I tak siedzieli obok siebie i zajadali.
- Ako chceš vedieť, to planuję nájsť smoka Drago i walczyć z nim. Wiesz, w którą stronę mam iść? - spytał Tomek.
Wampir omal nie zadławił się kawałkiem banana.
- Drago? Drago jest diabelsko niebezpieczny i zieje ogniem, i pożera zarówno ludzi, jak i zwierzęta. Trzymaj się od niego z daleka!
- To pravda, tak o nim mówią. Ja jednak i tak chcę go znaleźć - odparł Tomek.
- No to jesteś na właściwej drodze - powiedział wampir i wskazał włąb lasu.
- Dziękuję. Może się jeszcze kiedyś zobaczymy - powiedział Tomek, wstał, nałożył swój plecak i wszedł do lasu.
Nie zaszedł jednak zbyt daleko, gdy zaczął żałować, że jednak nie został w domu w swojej bezpiecznej Szkole Kucyków. A to preto, že robiło się coraz ciemniej i zaczęła nadchodzić mgła. Nagle usłyszał ochrypły, ohydny śmiech. Tuż przed sobą...
Keď Tomek usłyszał ten ochrypły, obrzydliwy śmiech w ciemnym lesie, oblał się zimnym potem. A że kucyki nie mają bujnej sierści, to zrobiło mu się naprawdę zimno.
- Čo to może być? Czy zdążę zawrócić? - pomyślał Tomek, ale zanim sobie odpowiedział, pojawiła się przed nim wiedźma.
Znów zaśmiała się głośno i obrzydliwie.
- No, kolego, tędy nie przejdziesz!
- Ale... - zaczął Tomek, ale wiedźma przerwała mu i nie pozwoliła dokończyć.
- Nie przejdziesz dopóki nie oddasz mi wszystkich swoich rzeczy!
- Ach tak. Dobrze - powiedział Tomek zrzucając plecak.
- Co… Co ty robisz? - spytała wiedźma.
- Oddaję ci wszystkie moje rzeczy.
- Ale to nie tak ma wyglądać! Musíte protestować i nie zgadzać się, a ja wtedy będę cię straszyć, że cię przemienię w kamień albo w pompkę do roweru, albo w coś równie ohydnego!
- Aha... - povedal Tomek. - Przepraszam, ale jestem pierwszy raz w lesie i po raz pierwszy spotkałem wiedźmę. Preto nie wiem, co trzeba robić. Ale jeśli to dla ciebie takie ważne, aby mieć wszystkie rzeczy, to proszę, możesz je sobie wziąć. Ja w każdym razie nie mam ochoty być przemienionym w pompkę do roweru.
Tomek zaczął wyciągać rzeczy ze swojego plecaka. Wyciągnął szalik, notes, miecz i kilka innych rzeczy.
- Masz.
Tomek podał rzeczy wiedźmie, ale ona ze złością potrząsnęła głową.
- Jeśli to ma tak wyglądać, to ja wcale nie chcę twoich rzeczy.
Tomek pomyślał, że wiedźma jest trochę dziwna. Ale szybko wzruszył ramionami i zaczął pakować rzeczy z powrotem do plecaka. Kiedy z trudem wszystko to pakował, zwrócił się do wiedźmy.
- Môžete mi pomôcť? Idę na spotkanie ze smokeiem Drago i chcę się z nim bić. Czy znasz drogę, bo ja się wcale nie orientuję?
Wiedźma otworzyła szeroko oczy.
- Drago jest diabelsko niebezpieczny i zieje ogniem, i pożera zarówno ludzi, jak i zwierzęta. I nie lubi wody sodowej! Czy to nie jest straszne?
- Owszem. Nawet bardzo. Ale obiecałem sobie, że go znajdę. To ako, wskażesz mi drogę? - spytał Tomek.
Wiedźma znów zarechotała po wiedźmowemu.
- Owszem, mogłabym ci wskazać. Ale nie zrobię tego, bo nie dałeś mi wszystkich swoich rzeczy!
- Ale... - powiedział Tomek.
- Nie żadne "ale". Pretože nie dałeś mi wszystkich swoich rzeczy, to nie mam ochoty wskazywać ci drogi.
Wiedźma znów się zaśmiała, odwróciła i poszła swoją drogą.
Tomek westchnął. Nie bardzo rozumiał, co zrobił źle. Już miał upchnąć wszystkie rzeczy do plecaka i go zapiąć, gdy zauważył w nim coś, czego sam tam nie wkładał, gdy się pakował. Była to klepsydra i list. Tomek otworzył list. Był od Romka, tego najbardziej siwego z kucyków, który był najlepszy w kłusowaniu w Szkole Kucyków.
W liście było napisane:
"Dla Tomka. Jeśli dobrze zrozumiałem, pragniesz zwiedzićiczną Maginę na Chmurach. Ale twoje miejsce jest wśród kucyków i zawsze możesz zmienić swoje plany. Jeśli wrócisz do Szkoły Kucyków zanim cały piasek się przesypie w klepsydrze, to zdążysz wziąć udział w Paradzie, w której wystąpimy jako już wyszkolone kucyki. Jeśli nie zdążysz, nie będziesz już nigdy jednym z nas".
Tomek złożył list, spojrzał na klepsydrę i przełknął ślinę.
Tomek szedł, szedł i szedł. I myślał, co powinien teraz zrobić. Najlepiej byłoby zawrócić do Szkoły Kucyków zanim rozpocznie się Parada Kucyków. Ale Tomek tak veľmi pragnął zobaczyć coś więcej. A poza tym obiecał sobie, że znajdzie smoka Drago. Więc musi dotrzymać tej obietnicy. A potem, ako sa pospieszy, to zdąży na Paradę Kucyków i nie straci wszystkich swoich przyjaciół.
Kiedy Tomek tak szedł zamyślony, wyszedł z ciemnego lasu i znalazł się na plaży. Nagle zza kamienia wyskoczył kowboj.
- Hej, kolego!
- Hej - odpowiedział Tomek.
- Ja jestem kowbojem - powiedział kowboj
- Tak się domyślam po twoim kapeluszu kowbojskim. I butach kowbojskich. I gwieździe szeryfa - powiedział Tomek.
- Ach tak, rzeczywiście.
- Czy możesz mi pomóc? - spytał Tomek. - Muszę znaleźć smoka Drago, a nie znam drogi. Czy wiesz, gdzie on mieszka?
- Oo, Drago jest diabelsko niebezpieczny i zieje ogniem, i pożera zarówno ludzi jak i zwierzęta. I nie lubi wody sodowej. I jest zły!
- Tak, už to słyszałem, ale jednak chcę go znaleźć. Czy wiesz, gdzie on mieszka? I czy możesz mi to powiedzieć? Trochę sa spieszę.
- O tak, ja viem presne, kde on mieszka. Ale, czy nie mógłbym najpierw opowiedzieć ci historyjkę? Uwielbiam historyjki!
- Właściwie to nie mam czasu... - zaczął Tomek, ale kowboj mówił dalej, jakby nigdy nic.
- To było wiele lat temu, kiedy galopowałem przez całą Amerykę, pretože zakochałem się w córce poszukiwacza złota, który wybrał się na Alaskę, aby tam szukać złota. Ale stało się niestety tak, że już po dwóch dniach jazdy mój koń złapał gumę. I wtedy...
Tomek kilkukrotnie próbował mu przerwać, ale kowboj wciąż opowiadał i opowiadał, i opowiadał. Wcale nie można było go zatrzymać. W końcu skończył swoją opowieść. Tomek był dość niecierpliwy i chrząknął:
- Ładna historia… Ale vráťme sa do dymu.
Kowboj znów mu przerwał.
- Dobrze, dobrze, powiem ci. Ale czy najpierw nie chciałbyś zobaczyć moich rzeczy? Patrz, mam piłkę do skakania i nożyczki, i jojo, i wiaderko, i…
Tomek próbował powstrzymać kowboja, ale ten wciąż opowiadał o wszystkich swoich rzeczach. Kiedy wreszcie skończył, Tomek szybko zabrał głos.
- Mnie się naprawdę śpieszy, czy mógłbyś mi powiedzieć, w którą stronę mam iść, aby znaleźć Drago?
- No pewnie, ale może najpierw w coś zagramy? Mam cztery w rzędzie i chińczyka, i szachy, i trochę kart do gry, i...
Kowboj mówił, mówił i mówił. W końcu Tomek przerwał mu, podnosząc glas:
- Muszę już iść!
I zaczął iść szybko plażą. Nie wiedział właściwie gdzie jest ani w którą stronę ma iść, ale przynajmniej nie stał w miejscu.
Gdy Tomek tak szedł przez jakiś czas, plaża zmieniła się w pustynię. Wielką, gorącą pustynię pełną piasku. Tomek zatrzymał się i rozejrzał dookoła. Jedyne, co widział, to piasek. I jeszcze więcej piasku. A może zabłądził? Nagle zmružil oči. Čo tam je na horyzoncie? To… Statek piracki!
Tomek poszedł w stronę pirackiego statku. Trudno było mu iść po piasku, a jego nogi stawały się jakby coraz cięższe. Nic dziwnego, w końcu szedł przez cały dzień. Był już blisko statku, gdy rozległ się wielki huk i coś ciężkiego wylądowało tuż obok Tomka. Kula armatnia!
- Przestań strzelać, ja chciałem tylko o coś zapytać - krzyknął Tomek z nadzieją, że ktoś go usłyszy. Odpowiedział mu zachrypły głos.
- Ojej, przepraszam, to tak z nawyku. My, piraci, lubimy strzelać z armat do ludzi.
- Aha, to ty jesteś piratką? - spytał Tomek z ciekawością i podszedł bliżej.
Na pokładzie statku pirackiego stała dziewczynka z opaską na jednym oku, dużą szablą, kolczykiem w uchu, dwiema drewnianymi nogami i papugą na ramieniu.
- Czy ja jestem piratką? Samozrejme, že som pirátką, ako najviac. Jestem Straszna Finka - władczyni siedmiu mórz, diabeł morski, znana i budząca postrach od Bieguna Północnego po Przylądek Dobrej Nadziei!
- Łał. Fajnie - powiedział Tomek. - Ale, jakby to powiedzieć, muszę ci zadać pewne pytanie. Prečo twój statek stoi pośrodku pustyni?
Straszna Finka nagle się rozgniewała.
- A prečo niby ty jesteś na pustyni?
- Przede wszystkim proto, że zgubiłem drogę. Poluję na smoka Drago, ale nie bardzo wiem, gdzie mogę go znaleźć. - odpowiedział Tomek.
Straszna Finka otworzyła szeroko oczy.
- Słuchaj no, to jest głupi pomysł. Drago jest diabelsko niebezpieczny i zieje ogniem, i pożera zarówno ludzi jak i zwierzęta, i nie lubi wody sodowej, i jest zły, i jest tak silny, że może podnieść statek piracki i rzucić go na pustynię!
Tomek przełknął ślinę. Pomyślał sobie, że im więcej o nim słyszał, tym straszniejszy Drago się wydawał.
Finka kiwnęła rezolutnie głową:
- I tak właśnie się stało. Drago rzucił mój statek tutaj i nie mogę wypłynąć na siedem mórz i plądrować innych.
- Watashi wa kyandî ga hoshîdesu - zaskrzeczała nagle papuga.
- To twoja papuga umie mówić?
- Aha - odpowiedziała dumnie Finka.
- A čo ona povedala?
- Nie viem, ona hovorí len po japonsky.
- Ach tak - odpowiedział zawiedziony Tomek. - A Drago? Czy wiesz, gdzie on mieszka?
- Tak, musíte iść tą drogą - powiedziała Finka i wskazała mu kierunek.
Tomek podziękował i wyruszył znów w drogę. Szedł i myślał, że tym razem poszło mu zaskakująco gładko z dowiedzeniem się, którą drogą ma iść.
Nagle zaczął wiać wiatr. Najpierw mocno, potem jeszcze mocniej, a na końcu z wiatru zrobiło się tornado. Tomek wzniósł się w powietrze i zaczął wirować...
Tomek wirował w oku tornada z taką siłą i prędkością, jakiej nigdy przedtem nie przeżył. Razem z Tomkiem wirowały najprzeróżniejsze rzeczy - skarpetki, książki, puzzle, skrzynka i tysiąc innych przedmiotów. Tomek koncentrował się najbardziej na tym, aby żadna z nich nie uderzyła go w głowę, ale także próbował rozejrzeć się za czymś, czego mógłby się przytrzymać.
Nagle wicher ustał i w tej samej chwili Tomek zdążył złapać gumową łódkę, która leciała obok niego. Tomek i łódka spadli z wielkim impetem i pluskiem do rzeki.
"O rany, to mogło się źle skończyć", pomyślał Tomek i jednocześnie zauważył, że łódka płynęła naprawdę bardzo szybko. I jeszcze szybciej, i szybciej. Przed nimi ukazał się wodospad.
Tomek desperacko próbował wiosłować swoimi kopytami do brzegu, ale bez ohľadu na to, ako mocno wiosłował, wodospad zbliżał się bardzo szybko. Tomek zamknął oczy i prawie zemdlał ze strachu.
Gdy otworzył oczy, zobaczył, że on i łódka zostali wyrzuceni na brzeg. Był cały przemoczony od pyska do ogona, a wszystkie jego rzeczy leżały rozrzucone na trawie. Na szczęście wciąż mal swoją klepsydrę i przede wszystkim - żył.
- Čo tak leżysz i czego tu szukasz? - usłyszał nagle czyjś głos.
Za Tomkiem stał wysoki mężczyzna z wielkimi bicepsami i jeszcze większymi wąsami. Obwieszony był linami i sprzętem do wspinaczki.
- To właściwie długa historia, ale krátko mówiąc, jestem w drodze na zamek Draga. Czy wiesz, gdzie to jest?
Wielki mężczyzna pokręcił głową.
- To nie je dobry pomysł. Drago jest diabelsko niebezpieczny i zieje ogniem, i pożera zarówno ludzi jak i zwierzęta, i nie lubi wody sodowej, i jest zły, i jest tak silny, że może podnieść statek piracki i rzucić go na pustynię! I bardzo brzydko pachnie mu z ust.
Tomek przerwał mu zniecierpliwiony.
- Tak, tak, už to słyszałem… Wiele razy. Ale czy wiesz, gdzie on mieszka?
- Mogę ci pokazać. Musimy tylko wspiąć się na wierzchołek tej góry. Ale musimy się ścigać, kto pierwszy tam dotrze! 3-2-1 štart!
Tomek spojrzał w górę i skinął głową wskazując schody.
- Nie możemy po prostu iść schodami?
Nikt mu nie odpowiedział. Olbrzymi mężczyzna już wspinał się na górę. Tomek wzruszył ramionami i wszedł na schody. Po drodze zobaczył jabłoń i zerwał piękne, czerwone jabłko. Zanim dotarł na sam szczyt, zdążył uciąć sobie drzemkę i pogwizdać przekomarzając się z ptakiem.
Na szczycie Tomek przez pół godziny cieszył się słońcem, zanim dotarł tam zziajany i oblany potem mężczyzna. Ależ był zły, gdy zobaczył Tomka.
- Ako do pioruna to zrobiłeś?
Tomek už miał wytłumaczyć, że po prostu wybrał schody i że to przecież jest łatwiejsze od całej tej wspinaczki, ale mężczyzna przerwał mu.
- W takim razie zejdziemy w dół i zobaczymy, kto tam będzie pierwszy!
Tomek szybko się zastanowił.
- W porządku, ale najpierw pokaż mi zamek Drago.
- No dobrze. Tam! - powiedział mężczyzna wskazując palcem, a potem, z zawrotną prędkością, zaczął ponownie schodzić w dół.
Tomek pokręcił głową i zaczął iść w tym kierunku, który wskazał mu mężczyzna. W kierunku wielkiego, ciemnego zamku...
Tomek był w wyśmienitym humorze, kiedy tak wędrował do zamku. Zamek wyglądał w sumie trochę strasznie… A od czasu do czasu nad dachem pojawiał się ogień. Ale przynajmniej Tomek był pewny, że jest na dobrej drodze i nareszcie zbliża się do końca swojej wędrówki. Wprawdzie w trakcie tej wędrówki Tomek spotkał wiele ciekawych postaci, ale najwyższy czas aby dotrzeć do celu.
W tym samym momencie, kiedy to pomyślał, potknął się o czyjeś długie nogi. Przed namiotem siedział czarodziej w pięknym, szpiczastym kapeluszu i to właśnie przez jego nogi Tomek omal się nie przewrócił.
- Cześć - wymamrotał czarodziej słabym głosem. I westchnął.
- Cześć, cześć - powiedział Tomek i miał zamiar iść dalej, bo przecież spieszyło mu się. Ale czarodziej był tak smutny, że Tomek się zatrzymał.
- Czy coś się stalo?
- Nie, idź dalej - westchnął czarodziej.
- Chyba jednak coś się stalo?
- Nie, może… Trudno to wytłumaczyć - odpowiedział jeszcze słabszym głosem.
Tomek zerknął na swoją klepsydrę. Nie miał za dużo czasu, ale szkoda mu było czarodzieja, który wyraźnie czymś się martwił.
- Może jednak spróbujesz mi to wytłumaczyć?
Czarodziej westchnął ponownie. Tak głęboko, że jego namiot załopotał.
- Widzisz, ja jestem czarodziejem.
Tomek przytaknął. To bol czarodziej.
- I preto môžem wyczarować różne rzeczy. Najpríjemnejšie.
- To fantastyczne! - povedal Tomek.
- No tak, tak można by sądzić - powiedział czarodziej. - Ale… Jeśli mogę wszystko wyczarować, to przecież niczego mi nie brakuje. Nie mám pojęcia, co sobie życzyć na urodziny. Jeśli można mieć wszystko, co jest na świecie, to w końcu zaczyna to być nudne.
Tomek zamyślił się.
- Może po prostu brakuje ci jakiegoś hobby?
Czarodziej ożywił się.
- Hobby? Tak… To może jest dobry pomysł.
Tomek pstryknął - co jest raczej trudne jeśli ma się kopyta a nie palce. Przyszedł mu bowiem do głowy jeszcze lepszy pomysł. Przydałoby mu się towarzystwo w drodze, a poza tym, dobrze byłoby mieć kolegę czarodzieja, gdyby okazało się, że Drago rzeczywiście jest tak niebezpieczny, jak wszyscy o nim mówią.
- Może twoim hobby mogłaby być przygoda? Wówczas mógłbyś wyruszyć ze mną, aby ju przeżyć?
- Ależ mój młody przyjacielu, to jest fantastyczny pomysł. Ruszajmy w drogę! - powiedział czarodziej i skoczył na nogi.
- A nie chcesz usłyszeć, na czym ta przygoda ma polegać? - spytał Tomek.
- E, to możesz mi opowiedzieć po drodze. Chodźmy.
I tak to Tomek i czarodziej wyruszyli na spotkanie przygody. Dokładnie po 24 krokach czarodziej zatrzymał się.
- Čo sa stalo?
Czarodziej usiadł na kamieniu.
- Właściwie to wcale nie jest łatwo tak iść i iść. Może ja jednak nie mam na to ochoty. Poza tym zmęczyłem się.
Tomek już miał coś powiedzieć, ale powstrzymało go głośne chrapanie. Czarodziej zasnął. Tomek westchnął i owinął czarodzieja w jego czarodziejski dywan. Takim oto sposobem kucyk znów został sam.
Ale nie na dlho, bo nagle usłyszał za sobą tętent kopyt. I glas, który krzyknął:
- Stój! Albo toho pożałujesz!
Tomek spojrzał przestraszony za siebie.
- Stój - krzyknął znów głos.
Tomek nie bardzo wiedział, co ma zrobić. Z jednej strany najbardziej logiczne wydawałoby się zatrzymać, jeśli ktoś krzyczy "stój!", ale z drugiej strony głos, który krzyczał, brzmiał dość gniewnie.
Problem rozwiązał się sam, ponieważ gdy Tomek szybko przebierał nogami w stronę zamku Drago, wyprzedził go wielki koń z siedzącym na nim prawdziwym rycerzem. Zatrzymali się tuż przed Tomkiem tak, że ten rąbnął czołem w brzuch konia.
- Ups, przepraszam - powiedział Tomek, choć to przecież nie on zatrzymał się na środku drogi.
Wielki koń patrzył zły na Tomka. Za to rycerz na koniu śmiał się od ucha do ucha. Wyciągnął energicznie swój miecz i wskazał nim na Tomka.
- Pripravuj sa na śmierć!
- Co… Co takomto? - spytał przestraszony Tomek.
- Tak, ty si fajčiarom, ja som rycerzem, a rycerze walczą ze smokami i zabijają je! - powiedział z dumu rycerz.
- Ale… Ale.
Tomek pomyślał, że wszystko to zaczęło nabierać zbyt dużego tempa.
- Ja przecież nie jestem smokiem, ja jestem kucykiem.
- Samozrejme, že jesteś smokiem! - ryknął rycerz.
- Mogę cię zapewnić, że nie jestem. Po pierwsze, smoki są zielone, a jak sam widzisz, ja jestem niebieski,
Rycerz zmrużył oczy.
- Hmm… Powiedziałbym raczej zielononiebieski.
Rycerz wskazał mieczem.
- I masz skrzydła. Ty jesteś dymom.
- Ależ nie jestem, przysięgam! - povedal zdesperowany Tomek. - Moje skrzydła są całkiem malutkie i na dodatek wcale nie potrafię latać. A smoki potrafią. Patrz, ja też nie umiem ziać ogniem!
Tomek dmuchał i dmuchał, i pokazywał, że z jego pyska nie wydobywa się żaden ogień.
- Jesteś smokiem i tyle. I dlatego jestem zmuszony cię zabić. Takie są zasady - powiedział rycerz i wzniósł swój miecz.
Tomek nie miał czasu na myślenie, po prostu zaczął biec tak szybko, jak tylko mogli go unieść jego krótkie, kucykowe nogi. Niestety, nie był on zbyt szybki w porównaniu z wielkim koniem rycerza, który szybko go dogonił. Tomek wbiegł w krzaki z nadzieją, że nie będzie tam miejsca na wielkiego konia. Ale bolo. Tomek biegł więc zygzakiem żeby zmylić rycerza i konia. Ale to też nie pomogło. Nagle Tomek znalazł się na równinie, gdzie nie było už żadnej kryjówki. Biegł tak szybko, jak potrafił, ale koń biegł cały czas tuż za nim.
Wreszcie Tomek upadł. Nie zdążył poczuć bólu, zamknął tylko oczy i pomyślał: "Teraz jest už po mnie."
- Przepraszam, ale co tu się właściwie wyprawia?
Tomek otworzył ostrożnie oczy. Głos nie należał do rycerza. Przynajmniej nie do tego rycerza z wielkim mieczem, który miał zamiar zabić Tomka. To bol kobiecy hlas.
Tomek spojrzał w górę. Na szczycie wysokiej wieży stała bardzo piękna księżniczka. Podparła się pod boki i zmarszczyła brwi.
- Tak tak, do ciebie mówię kolego. Čo si myslíš, že robíš?
Księżniczka wskazała na rycerza, który zsiadł z konia. Rycerz z kolei wskazał своим mieczem na Tomka.
- Dzień dobry, piękna księżniczko, właśnie zamierzałem zabić tego bardzo niebezpiecznego smoka.
Tomek już miał coś powiedzieć, ale pretože rycerz zdążył podnieść miecz do góry, Tomek zerwał się na nogi i zaczął uciekać. Biegł wokół wieży księżniczki, a za nim rycerz niemal depcząc mu po piętach. W końcu zaczął czuć zmęczenie w nogach, lecz rycerz najwyraźniej nie, bo biegł i biegł. Aż wreszcie rozległo się głośne "bum!" i rycerz nagle krzyknął "Ała!", i zaczął rozcierać sobie hełm.
- Čo to bolo? - krzyknął w kierunku księżniczki.
- To była pomarańcza, którą rzuciłam w twoją głowę. Wygląda na to, że nie słuchasz, co się do ciebie mówi, więc zmuszona byłam zwrócić twoją uwagę w inny sposób.
Księżniczka wskazała na Tomka.
- Ten tam je kucykiem, a nie żadnym smokiem.
Rycerz uśmiechnął się i pokręcił głową.
- Jest mi bardzo przykro, że muszę poprawiać prawdziwą księżniczkę, ale w tym przypadku jesteś w absolutnym błędzie. To jest jak najbardziej smok.
- Nie, nie jest.
- Tak, jest.
I tak w kółko, aż Tomek zaczął się zastanawiać, czy nie powinien po prostu wymknąć się niezauważalnie, ale wielki, wściekły koń rycerza zastąpił mu drogę.
W końcu księżniczka wpadła na jakiś pomysł.
- Panie rycerzu? Czy ty właściwie wiesz, jakie jest najważniejsze zadanie dla rycerza? Ważniejsze niż polowanie na smoki?
- Eee… Nieee… Chyba nie wiem - wymamrotał rycerz.
- A więc, zalecać się do księżniczek!
- Eee… Tak... Zalecać się… A čo to vlastne znamená?
Księżniczka westchnęła.
- Nie jesteś najmądrzejszym rycerzem w okolicy, prawda? Zalecać się to znaczy, że musíte sprawić, abym się w tobie zakochała. Na przykład śpiewając mi jakąś piękną piosenkę.
- O do pioruna. Cóż, dam sobie z tym radę! - powiedział rycerz i zaczął nucić, jodłować i rozgrzewać głos.
Księżniczka mrugnęła do Tomka.
- Lepiej uciekaj. A dokąd ty właściwie idziesz?
- Dziękuję, księżniczko. Brzmi to może trochę głupio, ale właściwie jestem w drodze na zamek Draga.
Księżniczka otworzyła szeroko oczy.
- Drago? Drago jest diabelsko niebezpieczny i zieje ogniem…
Tomek wzniósł kopyto.
- Zaraz, zaraz, pozwól, że cię zatrzymam. Wiem, że Drago jest niebezpieczny i w ogóle. Ale obiecałem sobie, że go znajdę. Żegnaj księżniczko. I dziękuję!
Tomek wymknął się tak szybko i bezszelestnie, jak tylko potrafił.
"Jaka miła księżniczka" - myślał idąc dalej. Szedł tak i rozmyślał o tych wszystkich miłych i dziwnych postaciach, które spotkał w trakcie swojej przygody. Ninja, który był strażnikiem mostu, wampir, który nie tolerował światła I bał się ciemności, ta obrzydliwa wiedźma, ten gadatliwy kowboj, piratka Finka, i wreszcie wspinacz górski, który wszystko chciał zamienić w zawody.
To była naprawdę ciekawa podróż, w trakcie której przeżył więcej niż przez całe swoje życie.
Ale zabawa się skończyła. Tomek był już blisko zamku Drago. Zamek był wielki, ciemny, a nawet wyglądał tak, jakby od czasu do czasu nad dachem pojawiał się ogień.
Tomek zatrzymał się. Był naprawdę daleko od domu. Czy nie powinien po prostu zawrócić? Iść do domu, do Szkoły Kucyków i kłusować w jednym rytmie razem z innymi kucykami do końca swoich dni?
Tomek długo rozmyślał. Nie. Nie, nie zrobi tego. Obiecał sobie, że wyruszy w świat i znajdzie smoka Drago i pokona go. Więc musi to zrobić. Wszyscy przecież mówili, że smoke jest bardzo niebezpieczny, więc Tomek wyrządzi światu przysługę. Jeżeli Drago jest tak diabelsko niebezpieczny i zieje ogniem, i pożera zarówno ludzi jak zwierzęta, i nie lubi wody sodowej, i jest zły, i jest tak silny, że może podnieść statek piracki i rzucić go na pustynię! I bardzo brzydko pachnie mu z ust. Z pewnością też chwyta się brudnych sztuczek w trakcie walki, pomyślał Tomek.
Tomek szedł dalej, ale tym razem bardzo wolno. Tak, jakby jego nogi nie chciały iść razem z nim i najchętniej zostałyby tam, gdzie były. Tomek spojrzał w dół na swoje kopyta i powiedział: "Dalej, przyjaciele, jakoś to będzie".
Szedł i szedł, i wreszcie stanął przed bramą zamku Drago. Była to ogromna i dość straszna brama i Tomek właściwie nie wiedział, czy ma ochotę zobaczyć, co się znajduje po jej drugiej stronie. Mimo to to zadzwonił. Choć nacisnął przycisk dość nieśmiało, to rozległ się odgłos, jakby poruszył tysiąc dzwonów.
Tomek usłyszał ciężkie kroki. I jeszcze usłyszał, jak ktoś majstruje przy zamku. A potem drzwi powoli i skrzypiąc zaczęły się otwierać...
Tomek wstrzymał oddech. Drzwi otworzyły się, a przed Tomkiem stanął smok Drago. Stał i uśmiechał się od ucha do ucha.
- Czołem, kim jesteś? Chcete wejść do środka? Jesteś głodny? Mogę zrobić popcorn?
Tomek wciąż nie oddychał i zaczął вместо tego zaczął otwierać i zamykać pysk.
- Ee… A takže… Dzięki, chętnie wejdę do środka. Właściwie to też jestem głodny.
- No to wejdź. Wydaje mi się nawet, że mam kilka butelek wody sodowej w lodówce, jeśli chce ci się pić?
- O tak, dziękuję - odpowiedział Tomek.
Drago dumnie oprowadzał Tomka po swoim zamku i w ogóle zachowywał się bardzo uprzejmie. Tomek pomyślał, że to bardzo dziwne. Zebrał się na odwagę i powiedział:
- Drago?
- Tak čo?
- Tak naozaj to myślałem, że jesteś… Straszny. I nie lubisz wody sodowej i innych takich…
Drago zaśmiał się.
- O tak, mnoho tak myśli. Bo to jest tak, że ludzie mówią brzydko o rzeczach, których się boją. Ja sam uważam, że jestem dość miły, ale za każdym razem, kiedy spotykam kogoś, oni uciekają przede mną i nigdy nie zdążę powiedzieć, że wcale nie jestem straszny. Nikt mnie nigdy nie odwiedza. Właściwie ty jesteś pierwszy.
- Szkoda mi ciebie - powiedział poważnie Tomek.
Drago wzruszył ramionami.
- No cóż, tak už jest. Ale bycie smokiem niesie z sobą również dużo fajnych rzeczy. Na príklad można czarować! Smocze czary są super fajne. Chcete vidieť?
Tomek chciał.
- Čo mám robiť? Ty zdecyduj.
- Lody - proponował. Zarówno dlatego, że byłoby klawo zobaczyć, jak można wyczarować lody, ale także dlatego, że z chęcią by je zjadł.
- Genialny pomysł, ja też kocham lody! Jesteś gotowy?
- 3-2-1, gotowe! - powiedział Drago i pomachał swoją czarodziejską różdżką.
Pojawiła się niewielka smuga dymu i na środku podłogi stanął... Rower.
- Do diabła. Poczekaj, spróbuję jeszcze raz. 3-2-1, gotowe!
Drago pomachał znów czarodziejską różdżką i wyczarował wysoki kapelusz.
- Ach, nie, wyszedłem trochę z wprawy, ale ja umiem czarować. Poczekaj. 3-2-1, gotowe!
I Drago wyczarował lampę. I jeszcze różne inne rzeczy. Dragowi jednak nie udało się wyczarować lodów, ale to nie było takie ważne, bo samo przyglądanie się czarom było zabawne.
Drago i Tomek jedli popcorn, pili wodę sodową i dobrze się bawili. Aż Tomek spojrzał na swoją klepsydrę. Piasek przesypywał się i przesypywał i widać było, że nie zostało mu już wiele czasu. Nagle wpadł na pewien pomysł!
- Drago? Sme priateľmi, pravda?
Drago lekko beknął i z jego ust wydobył się niewielki ogień, ale na tyle niebezpieczny, że Tomek o mały włos nie stracił grzywy.
- Ups, przepraszam, trochę trudno panować nad tym ogniem. No więc tak. Wprawdzie nie znamy się długo, ale tak, jesteśmy totalnymi przyjaciółmi.
- Czy zechciałbyś mi w czymś pomóc?
- Samozrejme!
- To je fantasticky. Ďakujem, Drago. Spakuj torbę, bo zaraz wyruszamy!
Drago i Tomek zaczęli iść.
- A prečo vlastne musíme iść aż do Szkoły Kucyków, Tomku? - spytał Drago.
- Chcę opowiedzieć innym kucykom, jaki świat jest cudowny i magiczny. A one nic, tylko kłusują i mają to robić do końca swoich dni. Czy ty to sobie możesz wyobrazić? Jedyne, co musi robić przez całe życie.
- No, nie, to brzmi veľmi nudno.
- Właśnie, Drago, i preto musíme ich zatrzymać, aby nie kłusowały tak w nieskończoność! Tak sobie myślę, czy nie mógłbym po prostu usiąść na twoim grzbiecie i polecielibyśmy tam obaj?
Drago zatrzymał się i nagle spoważniał.
- Nie, nic z toho. Smoki nikdy nie latają z kimś na grzbiecie. Po prostu nigdy tego nie robią, takie są zasady.
Tomek przystanął.
- Ach tak. W takim razie mam inny pomysł. Pójdziemy po prostu tą samą drogą, którą ja przyszedłem, to znaczy odwrotną drogą od tej, którą przyszedłem do twojego zamku.
Drago zagwizdał. Robił to często, gdy ktoś powiedział coś mądrego, a to z kolei Tomek robił często. Zaczął grzebać w swoim plecaku. Znalazł tam okulary i fałszywe wąsy, które założył Drago.
- A to po čo? - spytał Drago.
- Musíme minúť rycerza, ktorý ma bzika na mieste zabijania dymov, takže musíte sa prebrať.
- Rycerz! - krzyknął Drago tak głośno, że ogień wprost wybuchnął mu z ust i spalił czubek sosny.
- Niech on tylko spróbuje! Smoki wcale się nikogo ani niczego nie boją... No, może oprócz węży. Ale rycerzy?!
Tomek poklepał Drago po ramieniu.
- Samozrejme, že nie boisz się niczego, ale my nie bardzo mamy czas na walkę z rycerzami. Musimy przecież dotrzeć do Szkoły Kucyków.
I tak Tomek i Drago próbowali przejść niepostrzeżenie obok rycerza, który wciąż stał i śpiewał księżniczce. Ale rycerz nie dał się nabrać na przebranie Draga. Zauważył, że to smok, i natychmiast wyciągnął miecz.
- Už jest po tobie, smoku! - krzyknął.
- Tak čo si myslíte? - povedal Drago i nadął się. Rycerz też się nadął i zaczął się zbliżać do Drago z wyciągniętym mieczem. Už mieli się zderzyć, gdy księżniczka pisnęła tak głośno, że wszystkie szyby w oknach wieży pękły, a Drago i rycerz zatrzymali się.
Tomek i księżniczka stanęli między nimi.
- Čo vy robíte? - spytał Tomek.
- On je fajčiar, a ja som rycerzem. Preto musíme się bić - powiedział rycerz.
- Ako to, prečo? Ja som dym, a on je rycerzem i preto musíme sa bić - povedal Drago.
- Tak už je - powiedzieli chórem Drago i rycerz, i obaj pomyśleli, że to było dość zabawne.
- Drogi rycerzu, - wtrąciła się księżniczka - jak rozumiem, Tomek i Drago śpieszą się do domu do Szkoły Kucyków.
- A čo z toho? - spytał rycerz.
- I tak ci dobrze szło z tą piękną piosenką - kontynuowała.
- Tak?
- Tak!
- Napravdę? - zapytał rycerz z niedowierzaniem.
- Czy widzisz tam tę kałużę? - kontynuowała księżniczka i wskazała na niewielką kałużę. Rycerz podszedł do kałuży i zaczął ją oglądać ze wszystkich stron.
- To są moje łzy, pretože tak mnie wzruszyłeś swoją piosenką.
- Wzruszyłaś się? - spytał rycerz.
- Tak! Už niemal skradłeś moje serce i gdybyś dalej śpiewał, moglibyśmy żyć razem długo i szczęśliwie.
- Moglibyśmy? To by bolo wspaniałe - ucieszył się rycerz.
- W takim razie będę śpiewać dalej, ale najpierw załatwię tego smoka.
- Nie! Nie mogę zakochać się w rycerzu, który chce się bić z takim pięknym smokiem, jakim jest Drago - powiedziała księżniczka.
Rycerz spojrzał na smoka i na księżniczkę. Potem na Tomka i znów na dyme.
- Czy wy też uważacie, że dobrze śpiewam? - zapytał.
- Ako najviac! - odpovedal Tomek.
- Nie, ty śpiewasz brzydko - powiedział Drago.
- Co povedal si? - wrzasnął rycerz i zrobił się czerwony na twarzy.
Tomek szybko kopnął Drago w nogę dając mu do zrozumienia, że się zagalopował. Drago zaczął się wycofywać.
- No, może… Teraz jeszcze nie śpiewasz tak dobrze, ale ćwiczenie czyni mistrza! I jeśli pragniesz zdobyć serce księżniczki, to chyba lepiej będzie nie bić się, ale ćwiczyć śpiew.
- Dobrze z tego wybrnąłeś, Drago - szepnął Tomek.
- Usiądę sobie na chwilę i zamknę oczy. Zacząłem wątpić, jaki jest cel rycerza w życiu. Czy ma on walczyć ze smokami, czy zdobywać serca księżniczek? - westchnął rycerz i usiadł opierając się plecami o wieżę.
Księżniczka mrugnęła do Tomka, który odwrócił się do Drago.
- Sądzę, Drago, że powinniśmy po cichu odejść i wówczas odpowiedź będzie dla rycerza oczywista.
I odeszli od wieży i pozwolili rycerzowi myśleć w spokoju, podczas gdy księżniczka gładziła go po policzku. Rycerzowi było z tym nadzwyczaj przyjemnie.
Po tych wszystkich przeżyciach z rycerzami i księżniczkami, Drago pomyślał, że przydałaby się przerwa na jedzenie, na odpoczynek po jedzeniu, na małą przekąskę, na deser i na mały odpoczynek po deserze. Ale nie mieli na to czasu, gdyż Tomek sprawdził klepsydrę i stwierdził, że czas płynął piekielnie szybko, a przecież było jeszcze tak daleko do domu. Tomek zaczął dzielić się swoimi przemyśleniami z Drago, gdy nagle zagłuszyło go bardzo głośne chrapanie.
- To czarodziej! - krzyknął Tomek i przykrył sobie usta dłonią, bo tak naozaj chciał to wyszeptać.
- On często śpi, pretože próbuje wszystkiego wiele razy - wyszeptał Tomek
- Nie mamy czasu na pogawędkę z nim. Najlepiej będzie, Drago, jeśli spróbujemy przejść obok niego niepostrzeżenie. Môžete spróbować?
Drago przytaknął nie chcąc zawieść przyjaciela lub pokazać, że czegoś nie potrafi. I obaj próbowali przejść cichaczem.
Ale tak naozaj smokowi nie bardzo się to udawało. Drago unosił nogi niesamowicie wysoko, ale gdy jego ciężkie smocze stopy opadały na ziemię, słychać było potężny huk. I następny, gdy postawił drugą stopę. I tak dalej, aż czarodziej się obudził.
- Kto tak głośno stąpa i budzi mnie w samym środku mojego czarodziejskiego snu? - spytał i założył okulary, aby móc lepiej wiedzieć.
- Tomek? Wróciłeś? A koho tam zo seba privediete? Smoka? No prosím! Od ponad 200 lat nie spotkałem smoka. Ten tu to wspaniały egzemplarz. Nie ma co.
- Dziękuję, twoja broda też jest wspaniała. Nazywam się Drago.
- Glemlis - odpowiedział czarodziej.
- Miło cię znów widzieć, Glemlis. Niestety się nam spieszy i musimy iść dalej - powiedział Tomek i spojrzał na swoją klepsydrę.
- No tak. Pewnie, wszystkim się spieszy. I tak powinno być. Ale wiesz Tomku, ja zastanawiałem się nad tym, co powiedziałeś o hobby. Poczekaj chwilę…
Glemlis wszedł do swojego namotu i zaczął tam czegoś szukać. Tomek spojrzał na Drago.
- Teraz. Chodźmy teraz.
- No nie, nie môžeme tak po prostu odejść. On chce nam coś pokazać. A poza tym powiedział, że jestem wspaniałym egzemplarzem. Czy nie słyszałeś? Zobaczmy, co on wymyślił.
Tomek usiadł i wpatrywał się zmęczony w klepsydrę z przesypującym się piaskiem, gdy Glemlis wyszedł z namotu z grą piłkarzyki ze stołem.
- Piłkarzyki! Godny sport dla godnego przeciwnika. Čo ty na to, Drago? Zagramy?
- No pewnie, że zagramy. Zaczynaj!
I tak Drago i Glemlis začali hrať w piłkarzyki. Grali tak długo, że Tomek zdążył się zdrzemnąć, uczesać włosy, zjeść lekki posiłek z gumisiem na deser, a dokonca napisać w swoim pamiętniku o wszystkich swoich przygodach.
W międzyczasie rozgrywała się zaciekła walka między Drago a Glemlisem. Nagle Glemlis zaśmiał się.
- Wiesz, Drago? Jesteś najlepszym przeciwnikiem z jakim kiedykolwiek grałem. Preto nakazuję ci za pomocą mojej czarodziejskiej różdżki grać ze mną przez 100 lat!
I zamachnął się różdżką robiąc nią kółka w powietrzu. Tomek wpadł w panikę, Drago również, bo choć granie w piłkarzyki było fajne, to 100 lat to było zdecydowanie za długo, a przecież było jeszcze dużo innych fajnych rzeczy, które Drago chciał spróbować. Pretože Drago również umiał czarować, to stworzył on swoje własne zaklęcie.
- Ja nakazuję sobie nie grać przez 100 lat - powiedział i pomachał swoją czarodziejską różdżką.
Tym razem zaklęcie Drago zadziałało tak, jak powinno.
Tomek odetchnął z ulgą, bo inaczej jego przyjaciel byłby zmuszony grać w piłkarzyki przez 100 lat. Ale zrobiło mu się też przykro, gdy zobaczył, że Glemlis posmutniał. Bo Glemlis kochał grać w piłkarzyki, a teraz nie będzie miał z kim grać. Tomek myślał tak intensnie, że niemal było to słychać, aż w końcu wymyślił.
- Glemlis! Mam pomysł. Czy nie mógłbyś wyczarować sobie przeciwnika? Kogoś równie dobrego w tej grze i zabawnego, i mądrego, i może też kogoś, kto umiałby piec ciastka i smażyć naleśniki w przerwach między meczami.
- To genialne! - krzyknął Drago, który był tak podekscytowany, że ogień tryskał z jego ust aż do nieba.
Glemlis spojrzał naTomka. Nie mohol pojať, ako on może być tak mądry. Ale Tomek mal rację. Glemlis wyczarował przeciwnika. Takiego, który potrafił to wszystko, o czym mówił Tomek, i jeszcze więcej. Wtedy Tomek mógł znów wyruszyć ze своими przyjacielem do Szkoły Kucyków.
Tomek i Drago szli pustynią, która ciągnęła się na wszystkie strony i mieniła odcieniami żółci i brązu.
Tomek wskazał na statek piracki na horyzoncie.
- Poznajesz, Drago?
- Absolútne nie. Nigdy czegoś takiego nie widziałem, Tomku. Čo to robí na stredisku pustyni? Czy to nie powinno płynąć po wielkim oceanie z wiatrem w żaglach i z armatami wypchanymi prochem?
Tomek nic nie rozumiał. To przecież Drago rzucił statek na środek pustyni. Finka sama mu o tym opowiedziała.
Tomek zastukał w kadłub statku.
- Finka? To kucyk Tomek! Wyjdź na chwilę.
Ze środka statku rozległ się głos Finki.
- Tomek! To je ty? Jak się cieszę, że cię słyszę. To znaczy, że przeżyłeś spotkanie z najniebezpieczniejszym smokiem, który potrafi porywać statki biednych, niewinnych piratów z morza i rzucać je na środek pustyni, skąd nie mogą donikąd płynąć.
Ale kiedy Finka wyszła na pokład i zobaczyła, że Tomek stał razem z Drago, atmosfera zrobiła się tak lodowata, jakby nie znajdywali się na piasku, lecz na lodowcu.
- Cześć, Finka.
- Cześć, Tomek.
- Wiesz, kto stoi obok mnie?
Finka nie odpowiedziała.
- Ja ci to powiem, Finka. To jest smok Drago.
- Cześć, Finka. Nazywam się Drago. Ale się wpakowałaś w tarapaty, co nie? - povedal Drago.
Finka wciąż nie odpowiadała. Przełknęła tylko ślinę i pokiwała głową.
- Finka? - powiedział Tomek - Myślę, że ty nigdy wcześniej nie spotkałaś Drago, prawda?
Finka bardzo powoli skinęła głową.
- I dlatego kłamałaś, kiedy opowiedziałaś, że Drago porwał twój statek z błękitnych fal oceanu i rzucił go na pustynię?
Oczy Draga zrobiły się wielkie, jak talerze.
- Ale jesteś niesprawiedliwa, Finka! Właśnie tacy ludzie, jak ty, przysparzają złą reputację smokom.
- Wiem o tym - wymamrotała Finka.
- Čo sa hovorí, Finka? - spytał Tomek.
- Przepraszam, Drago.
- Musíš ponieść karę!! Jedno przepraszam, to za mało! - powiedział Drago i zionął wielkim ogniem aż pod chmury.
- Prawda - powiedział Tomek - Ale może to jednak wystarczy, jak myślisz?
Drago pomyślał chwilę.
- W porządku. Przyjmuję przeprosiny. Ale nigdy więcej tego nie rób.
Finka pokręciła głową i Tomek, i Drago ruszyli dalej. W pysku Drago gotowało się i bulgotało, a z jego nosa wydobywał się dym. Bo jeśli było coś, czego Drago nie znosił, to byli to kłamcy.
Tomek obejrzał się za Finką i spojrzał na Drago. Nagle zawrócił, podszedł do Finki i spytał, co właściwie stało się z jej pirackim statkiem.
- Przez przypadek odwróciłam moją mapę do góry nogami i po prostu skręciłam w złą stronę. Nagle znalazłam się na pustyni i nie mogłam się wygrzebać z piasku. To dość głupia pomyłka jak na pirata, więc wymyśliłam tę historii z Drago, choć to nie była prawda. Głupio zrobiłam i jest mi naprawdę przykro.
Tomek spojrzał znów na Finkę, a potem na Drago. Choć Tomek nie odezwał się ani słowem, smoke zrozumiał, co powinien zrobić. Tomek usiadł na pokładzie obok Finki i zanim zdążyła o cokolwiek spytać, statek zaczął się poruszać! Drago popychał go svojim pyskiem!
Wkrótce Finka znów znalazła się na wodzie i mogła wciągnąć żagiel i wyruszyć na nowy rejs. Zanim odpłynęła, uścisnęła Tomka i z wdzięczności zasalutowała po piracku w kierunku Drago.
- Dziękuję, Drago. To miło z twojej stránky, že zechciałeś pomóc Fince - powiedział Tomek, ale Drago nie bardzo go słuchał. Wskazał za to palcem.
- Patrz, tam. Tam sa nachádza kowboj. Czy nie możemy z nim porozmawiać?
Tomek pokręcił energicznie głową.
- Nie mamy czasu. On opowiada bardzo długo o rzeczach, które wymagają dużo czasu aby o nich opowiedzieć. Musíme ísť ďalej!
I tak też zrobili.
Tomek i Drago znaleźli się w środku bardzo gęstej puszczy. Były tam gady, karaluchy, małpy, tygrysy i dzikie zwierzęta. Dragowi się to nie podobało. Nie dlatego, że było gorąco, ani że było wilgotno, ani z dôvodu tygrysów. Nie, chodziło o to, że mogli tam być węże! A to bolo jedyne, czego się bał.
Preto Tomek zaczął martwić się o swojego przyjaciela, gdy wyszli na polanę i zobaczyli mężczyznę siedzącego z zamkniętymi oczami za dużym wazonem.
- Nie możecie iść dalej. W tym wazonie znajduje się najbardziej ohydny wąż na świecie i jeśli zrobicie choć jeden krok, to on wyjdzie i was pożre - powiedział mężczyzna i otworzył oczy na milimetr.
- Ja cię kręcę, Tomek, musimy uciekać. Idźmy z powrotem, odszukajmy Finkę i odpłyńmy stąd jak najdalej - wyszeptał Drago i zrobił się trupio blady.
Tomek nigdy nie widział Drago tak przestraszonego, ale wiedział też, że droga przez puszczę jest najszybszą drogą do Szkoły Kucyków.
- Ale my musíme tędy przejść. A właściwie, jak bardzo ohydny może być ten wąż?
- Jest dość ohydny, wierzcie mi - odpowiedział mężczyzna.
- Ach tak... Ale musi być jakiś sposób, abyśmy mogli iść dalej - upierał się Tomek. Mężczyzna otworzył wreszcie jedno oko i wskazał na Tomka długim fletem, który trzymał w dłoni.
- Chcete konkurować z moim ohydnym, długim wężem w tańcu, czy tak mam to rozumieć? A może twój przyjaciel smok spróbuje swoich sił i zmierzy się z wężowymi, superrytmicznymi ruchami?
Tomek spojrzał na Drago, który energicznie pokręcił głową. Tomek wzruszył ramionami.
- Mogę się zmierzyć z wężem. Drago będzie grał na svojim ukulele, ty możesz grać na flecie, a ja będę tańczyć.
Mężczyzna zaśmiał się pogardliwie. Potem dwukrotnie zapukał w pokrywkę wazonu i ogromny wąż wystawił głowę.
- Zrobimy cztery rundy w szybkim tempie. Jesteś gotów, kucyku? - Zachichotał mężczyzna złośliwie.
I zaczęli tańczyć. Okazało się, że mimo toho, že wąż był ohydny, mal wspaniałe ruchy taneczne! Jednak Tomek jednak nie był gorszy w wygibasach.
Zawody taneczne szły pełną parą, ale choć wąż faktycznie poruszał się super wężowato, to Tomek wygrywał na punkty, gdy doszli do ostatniej rundy. Wąż był zmęczony, bo nigdy przedtem tak długo nie tańczył - wszyscy zawsze za bardzo się go bali i proto w ogóle się nie odważyli z nim tańczyć. Raczej uciekali w popłochu. Preto wąż w końcu upadł ze zmęczenia. Leżał całkiem nieruchomo, aż zaczął chrapać po wężowemu.
Tomek i Drago wygrali! Mężczyzna wskazał na drogę i powiedział:
- Możecie iść dalej.
Tomek odwrócił się dumny do Drago.
- Wygraliśmy! Nie było jednak czego się bać, co, Drago? Drago? Kde ste?
Drago zniknął. Wąż był tak ohydny, że Drago uciekł ze strachu.
Tomek szukał Drago i szukał. Najpierw poszedł w jedną stronę, potem w drugą. Patrzył w dół na ziemię i w górę na wierzchołki drzew - szukał wszędzie tam, gdzie smok mógłby się schować. Ale nič to nie dało. Drago zniknął. Tomkowi zebrało się na płacz. Nie powinien nigdy zmuszać Drago do zostania z wężem. Powinni iść inną drogą, tak jak to proponował Drago. A teraz stracił swojego najlepszego przyjaciela.
Tomek spacerował zrezygnowany. Stopniowo puszcza zaczęła się przerzedzać i nagle znalazł się przed dużym sklepem spożywczym. Zdecydował się wejść do środka.
- Do widzenia, do widzenia - powiedziała kobieta za ladą.
- Hmm, dzień dobry. Mam na imię Tomek, potrzebuję czegoś, co pomoże mi szybko znaleźć mojego przyjaciela Drago. Może rower. Albo samochód wyścigowy. A najlepšie je to samolot. Czy mogę to dostać?
- Ty sam możesz tym być - odpowiedziała sprzedawczyni.
Tomek podrapał się po grzywie. Coś tu było nie tak.
- Czy mogę kúpiť samolot?
- Nie - odpowiedziała sprzedawczyni, ochoczo skinęła głową i znalazła por, który z dumu położyła na ladzie.
Tomek zaczął tracić cierpliwość. Nie potrzebny mu był por, potrzebny był mu samolot.
- Nie, ja potrzebuję samolotu. Sa-mo-veľa - povedal Tomek wolno i wyraźnie.
Sprzedawczyni wskazała zadowolona na por. Tomek westchnął. No tak, sprzedawczyni mówiła najwyraźniej w specjalnym języku, który brzmiał jak ten Tomkowy, ale všetko nazywało się inaczej.
- Dobrze… A czy jest łopata?
Sprzedawczyni przeszukała półki za sobą i rzuciła na ladę elektryczną szczoteczkę do zębów.
- A guma do żucia?
Sprzedawczyni pokiwała energicznie głową i podała Tomkowi śrubokręt.
- Różdżka czarodziejska?
Na ladzie pojawiła się roślina w doniczce.
I tak trwało to bardzo, bardzo długo. Tomek westchnął, był zmęczony. Kobieta za ladą też wydawała się być wyczerpana. Tomek zdecydował, że spróbuje po raz ostatni, a jeśli i to się nie powiedzie, będzie musiał szukać Drago na piechotę. Długo się namyślał.
- Brukselka?
Sprzedawczyni pokręciła głową - ale to przecież mogło oznaczać wszystko - zaczęła szukać czegoś pod ladą. I wyciągnęła duże pudełko z samolotem!
- Hurá! - krzyknął Tomek i chciał szybko zapłacić ciastem, które miał w plecaku, który sprzedawczyni nazwała kapeluszem, ale to už nemalo żadnego znaczenia.
Przed sklepem Tomek pośpiesznie otworzył pudełko. Och nie, to bol zestaw do składania. Nie był taki pewny, czy sobie z tym poradzi. Pudełko było przeogromne, a instrukcja składania niesamowicie długa. Tomek zaczął czytać i przeglądać kartki. Zobaczył, że na wielu stronach były ostrzeżenia przed tym, co może pójść nie tak podczas lotu samolotem - a było tego dużo. Następnie było niekoľko stron o tym, jak ci, którzy wyprodukowali samolot, nie odpowiadali za nic, jeśliby podczas lotu wystąpiłaby jakaś awaria.
Na ostatniej stronie znajdowały się trzy zdjęcia z trzema częściami. Części te trzeba było ze sobą połączyć i samolot był gotów do lotu. Tomek pomyślał, że jest to trochę dziwne. Ale zrobił tak, jak było to opisane, i samolot był gotowy.
Tomek doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że niebo było wielkie. Ale Drago też nie był takim sobie małym smokiem, więc miał nadzieję, że latał gdzieś tam w górze, i że Tomek prędko go znajdzie.
Zamknął oczy i zapragnął znów szybko zobaczyć swojego przyjaciela. Nacisnął przycisk startu, samolot zakrztusił się i zakaszlał ruszając jednocześnie z miejsca szybciej i szybciej, aż wzniósł się do góry. Tomek sterował wprost w niebo - nie mógł zawrócić, zanim nie znajdzie swojego najlepszego przyjaciela.
Tomek leciał vyššie i vyššie. Było tam pięknie z planetami i gwiazdami, i mgławicą kosmiczną. Ale nie było tam Drago. Wkrótce Tomek zaczął myśleć, że może to był błąd - że nie powinien szukać Drago w kosmosie, bo Drago sam powiedział, że on latał tylko w wyjątkowych przypadkach. A čo, jeśli wciąż błąka się gdzieś po puszczy i nie może znaleźć drogi?
Gdy Tomek tak się zastanawiał, samolot zaczął hałasować w sposób, który Tomkowi się nie spodobał. Gdy więc zbliżył się do bardzo kolorowej planety, postanowił na niej wylądować. Całe szczęście, że tak postanowił, bo zaledwie kilka sekund po wylądowaniu rozległ się huk i silnik samolotu wystrzelił w powietrze, znikając w czarnej otchłani. I tyle go widział. Ako teraz Tomek wróci do Drago i do Magicznej Krainy nad Chmurami? Tomek rozejrzał się.
- Halo? Czy jest tu ktoś?
- No pewnie - rozległ się glas.
- Kto ty jesteś i gdzie jesteś?
Na planecie pojawił się elegancki jednorożec. Wokół niego tańczyły odrobiny złotego pyłu.
- Czy możesz mi pomóc, jednorożcu?
- Może i mogę, ale tylko wtedy, gdy będziesz mnie nazywał Petroniusz, bo tak właśnie się nazywam. Petroniusz Pięknicki.
- W porządku, Petroniuszu, ja jestem Kucyk Tomek i szukam mojego przyjaciela Drago. Ale choć obleciałem całe niebo, nie mogę go nigdzie znaleźć i nie wiem, co mam dalej robić. Czy możesz mi pomóc?
Jednorożec najwyraźniej nie słuchał Tomka. Zajęty był bowiem przeglądaniem się w lustrze.
- Czy zwróciłeś uwagę na moją grzywę? Czyż nie jest piękna? Zacząłem używać nowego szamponu.
- Twoja grzywa jest naprawdę piękna, ale wróćmy do smoka.
- Rzeczywiście. Chwileczkę.
Jednorožec Petroniusz wszedł do swojej komórki i zaczął tam czegoś szukać. Wyszedł z niej z lunetą.
- Luneta! Genialne, teraz mogę szukać Drago - zarżał Tomek z zadowoleniem.
- Tak, som celkom geniálny. I elegancki. Nieprawdaż? - spytał Petroniusz.
- Tak, absolnie - wymamrotał Tomek patrząc przez lunetę. Widział lasy, pola, pustynie, góry i krajobrazy lodowe. Ale żadnego Drago. Aż nagle… Tak… To bol na!
Tomek znalazł Drago. Siedział on w lesie i grał na своим ukulele, wyglądał na bardzo smutnego. Tomek uścisnął serdecznie Petroniusza i podziękował mu. Nagle zasmucił się. Nie mohol przecież wrócić do Drago, bo samolot był zepsuty.
- Chwileczkę - powiedział Petroniusz. Zarzucił swoją puszystu grzywą i poszedł do komórki.
- Patrz. Jestem zarówno genialny, jak i elegancki, mam także rakietę. Można do niej podczepić samolot i będziesz mógł wrócić do domu.
- Rakieta. To brzmi trochu… Niebezpiecznie. Jesteś pewien, że się uda? - spytał z zawahaniem Tomek.
- Jest tylko jeden sposób, aby się o tym przekonać - odpowiedział Petroniusz.
Tomek przytaknął. I wdrapał się znów do samolotu. To był jedyny sposób, aby się o tym przekonać. Musiał być odważny, bo przecież chciał wrócić do Drago.
Petroniusz przycisnął guzik startu na pilocie rakiety i Tomek wyleciał w powietrze z szybkością błyskawicy. Zrobił przy tym wiele hałasu, który można było usłyszeć na wszystkich galaktykach.
Tomek zbliżał się do Magicznej Krainy na Chmurach. Im bardziej się zbliżał, im szybciej leciał, tym bardziej gorący był jego samolot. Zrobił się tak gorący, że ogień pojawił się na skrzydłach. W tym samym momencie Tomek zauważył, że nie działały hamulce.
-Uuuuuważaaaaaj, Drago! - krzyknął, ale fajčiť nie zdążył zareagować.
Płonący samolot uderzył prosto w drzewo, pod którym siedział Drago. Drzewo zapaliło się, a Tomek opadał z jednej gałęzi na drugą. Gdy wreszcie spadł na ziemię, wszystkie drzewa wokół niego stanęły w płomieniach! Drago był tak zszokowany, że zaczął ziać ogniem na wszystkie strony.
- Drago! Drago! To ja! Tomek!
- Tomek? Stary priateľ. To naozaj ty?
Przyjaciele uścisnęli się tak, jak tylko naprawdę dobrzy przyjaciele to potrafią. Gorąco, długo i serdecznie.
- Spotkałem sprzedawczynię, która rozumiała wszystko na opak, i z którą za nic nie mogłem się porozumieć. Poleciałem w przestrzeń, aby cię nájsť! Ale zamiast tego, spotkałem jednorożca, który miał lunetę i rakietę, i znalazłem ciebie, i… Co się właściwie z tobą działo? - mówił zdyszany Tomek.
- Ach, musiałem po prostu…
- Zrobić siusiu?
- Tak! A ako wróciłem, to ciebie już nie było.
- Tak, bo przecież ty wcale nie bałeś się tego długiego ohydnego węża, prawda?
- Ależ nie! - povedal Drago z pewną miną.
- Tomek uśmiechnął się.
- A čo to za piosenkę grałeś na ukulele?
- To nič také… To len…
- Wyglądałeś na zasmuconego kiedy tak śpiewałeś, więc nie musíte jej znów śpiewać. Ale może powiesz mi jej tekst.
Drago spojrzał w ziemię i wyrecytował w szaleńczym tempie:
- Tomku, Tomku, przyjacielu mój, wróć szybko do mnie, zanim wyleję łez pełen zdrój.
Tomek położył dłoń na dłoni Drago, lekko ją uścisnął i więcej juz o tym nie rozmawiali. Zapadła dziwna cisza. Nagle nadjechał powóz zaprzężony w konie. Siedziała w nim grupa cyrkowców. Powóz zatrzymał się, gdy cyrkowcy dostrzegli Tomka i Drago - bo przecież nie na co dzień spotyka się smoka i kucyka.
- Chcecie się zabrać na średniowieczny targ? - zapytał szef grupy. Tomek i Drago wiedzieli, że im się śpieszy, ale też zgodzili się, że powinni się czymś rozweselić, więc wskoczyli do powozu i dotarli na średniowieczny targ w królestwie, gdzie król miał i bardzo ładny płaszcz, i jeszcze ładniejszą koronę.
Tomek i Drago strzelali z łuku i szampańsko się bawili. Później Drago walczył w wolne zapasy z najsilnejšími typami w królestwie i zanim się obejrzał, wygrał zarówno walkę na lance na koniu, jak i walkę na miecze. Właściwie Drago był dobry we wszystkim, więc król ukoronował go na swojego osobistego giermka.
Tomek wzruszył się, gdy zobaczył, jak wspaniale Drago wyglądał w swojej pelerynie z tarczą i mieczem siedząc tak u boku króla podczas ceremonii nagradzania zwycięzców.
Nagle Tomek zerknął na klepsydrę. Nie zostało mu już wiele czasu i choć było mu trochę żal, musiał wyruszyć w dalszą drogę. Pragnął przecież, aby inne kucyki również mogli przeżyć takie właśnie przygody.
Tomek znów został sam. I choć ciężko mu było opuścić przyjaciela, to przecież rozumiał, że Drago będzie szczęśliwy służąc królowi ako jego wierny giermek. Nigdy przedtem nie przytrafiło się to żadnemu smokowi, więc był z tego naprawdę dumny.
Tymczasem Tomek musiał się śpieszyć. Musiałresztą zdążyć do domu, do Szkoły Kucyków, aby opowiedzieć o tym wielkim, ciekawym świecie, który zwiedził. Nie był už daleko od celu, bo znalazł się w lesie, który graniczył ze szkołą. Wprawdzie las był ogromny, ale w klepsydrze wciąż był piasek, więc Tomek miał nadzieję, że zdąży na czas.
Gdy tak szedł przez las porośnięty sosnami, to práve tam uderzył go w nozdrza słodki zapach. Mocny i przyciągający zapach ciasta z cynamonem i malinami wypełnił powietrze przypominając mu, jak bardzo lubił ciasto, ale także jak bardzo był głodny. Tomek poszedł więc w kierunku zapachu.
Doszedł do domu - domu, który był zbudowany jak ciasto! - Łał!
To coś dla mnie - pomyślał Tomek i zadzwonił. Drzwi otworzyły się i Tomek doznał szoku. W drzwiach stanął wielki, ponury troll o ostrych zębach, z których kapała ślina.
- Cześć! Wejdź i rozgość się. Masz ochotę na pyszne ciasto, czyż nie? Tutaj jest wszystko, čo dusza zapragnie. Wejdź, proszę! - Troll wybuchł rzężącym śmiechem, aż Tomek niemal nie zagrzechotał kośćmi.
Tomek był przestraszony, bardzo przestraszony. Sam uważał siebie za odważnego - nie bał się ani smoków, ani wampirów, ani wiedźm... No może trochę wiedźm... Ale trolle, nie, z nich nie chciał mať nič do czynienia. Cofnął się więc o krok i zaczął biec tak szybko, jak tylko potrafił, aby uciec od tego groźnego trolla. Gdy tak biegł, zebrało mu się na płacz. Preto, że był przestraszony, samotny i chciał wrócić do domu, i tęsknił za Drago i za kimś, z kim mógłby porozmawiać, i komu głośno powiedziałby, że się boi, choć przecież nie było tak strasznie. Ale Tomek był całkiem sam i chyba zabłądził, i chciał po prostu uciec jak najdalej od trolla. Zamknął więc oczy i tak biegł, i biegł, i biegł.
Nagle z hukiem uderzył w coś wielkiego i twardego, i upadł na ziemię.
"Už gorzej być nie może", pomyślał Tomek i otworzył oczy aby zobaczyć, w co uderzył.
- Tomek! Tu jesteś, kolego - powiedział Drago i uściskał swojego najlepszego przyjaciela w najbardziej przyjacielski sposób.
- Ty płakałeś! Čo sa stalo, kto cię skrzywdził?
- Troll. Ja się bardzo boję trolli, Drago, a ten tam był naprawdę straszny i jestem pewien, że chciał mnie zjeść. Próbował mnie zwabić przy pomocy czegoś, co najtrudniej jest odmówić: Ciastem i plackiem!
Drago wyglądał na zamyślonego. Tomek widział, jak nozdrza Drago syczą i bulgoczą, i wydobywa się z nich dym.
- Co za nikczemny troll! Niechby len spróbował cię zjeść. Čo na sebe predstavujete? Ty ste predsa miłym, dobrym i bardzo przyjaznym kucykiem, a do tego jesteś mądry. I on wabi cię ciastem i plackiem? O nie. Chodź ze mną!
Drago uniósł Tomka i posadził na swojej łapie. Kazał mu wskazywać drogę, choć Tomek mocno protestował.
- On jest naprawdę niebezpieczny, Drago.
- No pewnie. Takie są przecież trolle. One są śmiertelnie niebezpieczne! Ale twój Drago też ma kilka sztuczek w zanadrzu. Zaraz się przekonasz.
Tomek nie bardzo miał na to ochotę, ale pokazywał drogę i wkrótce stanęli przed domem trolla i zadzwonili. Troll otworzył drzwi z takim samym strasznym śmiechem i jeszcze bardziej apetycznym plackiem - z truskawkami!
- Smok? Pysznie! Miałem na myśli: to miło - zaśmiał się troll.
- Wejdźcie, jest dużo miejsca w piecu… To znamená, przy stole z ciastkami. Mam nadzieję, że jesteście głodni, bo ja w każdym razie jestem!
- Nie tak prędko, bratku - powiedział Drago - Dobrze wiem, jakie są twoje zamiary. Jak tylko wejdziemy, to wrzucisz nas do swojego pieca, ale nie nie, kolego, nie tędy droga. Bo ten tutaj smok wie wszystko o trollach. A poza tym umiem czarować, więc proszę!
Drago zaczął czarować. Ani Tomek, ani troll nie wiedzieli, co właściwie Drago chciał wyczarować, ale gdy Drago zaczął wymachiwać swoją czarodziejską różdżką, na głowie trolla pojawił się bardzo szykowny zielony kapelusz filcowy z wielkim pomarańczowym piórem.
- Ooo, dziękuję smoku, bardzo mi się podoba - zaśmiał się troll, podczas gdy ślina kapała z kącika jego ust. Tomek zrobił trzy długie kroki w tył.
Drago dalej wymachiwał różdżką, ale wciąż trudno było powiedzieć, co on tak naprawdę chciał wyczarować. W każdym razie troll dostał żółtą jedwabną apaszkę, parę ochraniaczy na kolana i kij hokejowy. Wszystkie te rzeczy sprawiły, że troll wyglądał całkiem ładnie i fajnie, ale w żaden sposób nie zmniejszały jego apetytu - ani nie zmieniły sposobu, w jaki jego dzikie oczy wpatrywały się w Tomka.
I wtedy - przy piątej próbie - stało się coś dziwnego. Coś, co spowodowało, że troll zaczął rozpływać się ze szczęścia.
Drago wyczarował ciepłe, wełniane skarpety, które same wskoczyły na wielkie stopy trolla.
- Čo sa mu stalo? - wyszeptał Tomek.
- Wiesz, dlaczego trolle są zawsze takie złe? Bo vždy marzną w stopy. Zdobądź parę wyjątkowo ciepłych skarpet w odpowiednim rozmiarze, a staną się potulne jak jagnięta.
Troll spojrzał w górę i Tomkowi wydawało się, że płakał ze szczęścia.
- A może wejdziecie i zjecie kawałek placka z truskawkami w podzięce? - powiedział troll.
- Przykro nam, trollu, ale nie mamy czasu. Ale to miło z twojej strany - powiedział Tomek wcale się už nie bojąc.
I dwaj przyjaciele pomaszerowali dalej. Po jakimś czasie Tomek spytał:
- Drago? Czy ty przypadkiem nie miałeś zostać u króla jako jego wierny giermek? I robić mnóstwo fajnych rzeczy?
- Vlastne som to mal. I tak urobím. Aż do czasu, gdy skończyłem.
- Prečo?
- Preto, že tęskniłem za moim małym, fajnym kucykiem.
- Za mnou? Naprawdę za mną tęskniłeś?
- No pewnie. Ty si najlepší. I mam nadzieję, że już nie będziesz się bał trolli.
Tomek uśmiechnął się i zrobiło mu się ciepło na sercu. Nie preto, że Drago nauczył go, jak radzić sobie z trollem i przezwyciężyć swój największy strach, ale preto, że cieszył się, wiedząc, że ktoś lubi go tak, jak Drago. Pomyślcie, jego najlepszy przyjaciel był smokiem. Cieszył się, że będzie mógł o tym opowiedzieć innym kucykom.
Las zgęstniał i Tomek nagle zamilkł, co wcale nie było do niego podobne. Drago spróbował go zabawić opowiadając kilka dowcipów i wykonując kilka sztuczek, ale Tomek nie słuchał i patrzył tylko prosto przed siebie z mocno przymrużonymi oczami.
- Tomek? Čo sa deje? Tak nagle zamilkłeś i nic nie mówisz. Czy coś złego się stalo?
- Ćśś... Drzewa robią się coraz bardziej ostre i mgła zaczyna nas pokrywać. To tu mieszka wiedźma, a ona hovorí, že ja ju oszukałem, więc musimy mieć się na baczności.
- He-he-he-he-he! - zabrzmiało gdzieś między drzewami.
Tomek szedł i rozglądał się, gdy tymczasem Drago zrobił coś, co smoki potrafią najlepiej, gdy zbliża się niebezpieczeństwo. Wypiął pierś, uniósł ogon i wypuścił z pyska niewielkie płomienie.
- Drago. Musíte ma bronić. Ona tu przyjdzie i złapie mnie…
Tomek nie zdążył nic więcej powiedzieć, gdy rozległ się huk i piorun uderzył w drzewo. Tomek tak się przestraszył, że zamknął oczy. A gdy ponownie je otworzył, zobaczył że płynie pośrodku rzeki na dmuchanym kole.
- Żegnaj, mały kucyku! I dziękuję, że przyprowadziłeś do mnie smoka. Jestem z niego bardzo zadowolona! - wiedźma stała na brzegu rzeki i machała do Tomka śmiejąc się ohydnie.
Drago zniknął. Pewnie wiedźma go porwała! I teraz Tomek płynął rzeką oddalając się od Drago, a także od Szkoły Kucyków. Musiał coś zrobić. Ale čo? Zdjął plecak i zaczął go przeszukiwać. Miał tam wiele ciekawych rzeczy, które doskonale nadawały się do zabawy, ale Tomek nie mógł ich teraz do niczego użyć. A może jednak… Tomek znalazł ukulele Draga. Postanowił użyć je jako wiosło i dopłynąć do brzegu. Zrobil to powoli i ostrożnie, bo wiedział przecież, jak bardzo Drago lubił swoje ukulele.
Trudno było wiosłować pod prąd, w dodatku przy pomocy ukulele, ale Tomek wytężył wszystkie swoje siły, myśląc o swoim przyjacielu, którego porwała wiedźma! Już jej to nie ujdzie na sucho!
Nareszcie dobił do brzegu i podkradał się wiedziony straszną mgłą i ohydnym śmiechem wiedźmy, który słychać było w oddali. Gdy Tomek dotarł do tej części lasu, gdzie byla wiedźma, zobaczył Drago w klatce. Wiedźma gotowała w kotle zupę, która pachniała tak ohydnie, że Tomek nie mógł wykluczyć, że Drago znajdzie się w tym kotle. Nie było więc zbyt wiele czasu.
Ale ako ma uratować Drago? Wiedźma znała się na wielkich czarach, a Tomek był zwykłym kucykiem. Nagle wpadł na pomysł. Koło pływackie! Mógłby je použiť. Podkradł się do wiedźmy tak cicho, jak tylko umiał. Drago zauważył Tomka, który szybko dał mu znak, aby udawał, że nic się nie dzieje. Drago pojął to w lot i zaczął gwizdać. Bo tak właśnie się robi aby pokazać, że nic nam nie zagraża.
Wiedźma podniosła wzrok znad kotła.
- Mniam, zupa z ogona smoka… Pyszności będą! - zaśmiała się i wyciągnęła wielkie nożyce.
Ale zanim zdążyła cokolwiek uciąć, Tomek wyskoczył z kołem i wcisnął je na wiedźmę tak, że nie mogła poruszyć rękoma i zgubiła swoją czarodziejską różdżkę. Wiedźma początkowo wyglądała na zaskoczoną, a potem krzyknęła ze złością na małego kucyka, gdy zdała sobie sprawę, że została uwięziona przez koło i nie może użyć swoich czarów.
Tomek znalazł klucz do klatki i szybko wypuścił z niej Drago. Wiedział jednak, że na wiedźmy trzeba uważać, więc na wszelki wypadek wepchnął ją do klatki i zamknął. Tomek wiedział, że powietrze z koła w pewnym momencie ucieknie, więc wiedźma wkrótce znów będzie wolna i będzie próbowała wydostać się ze swojej klatki - a wtedy on i Drago powinni już być daleko.
Przyjaciele szli dalej lasem znanymi ścieżkami. Drago był szczęśliwy, że został uwolniony z niewoli i że wciąż miał swój piękny, smoczy ogon. Był również pod wrażeniem tego, jak odważny był Tomek. Nawet wtedy, gdy powiedział mu, że jego ukochane ukulele jest całkiem przemoczone, Drago nie mrugnął nawet okiem.
- Powiesimy je po prostu na sznurze do wyschnięcia, kolego, i znów będzie można na nim grać - i tak też zrobili.
Powiesili ukulele na plecaku Tomka i tak się bujało na wietrze, i schło na słońcu, podczas gdy oni szli dalej.
Ukulele wyschło i Drago postanowił to uczcić piosenką o przygodach jego i Tomka. Tomek wyciągnął torebkę popcornu i nawet udawało mu się trafiać nim do pyska Drago, gdy ten szedł obok i śpiewał piosenkę. Ale kiedy tak sobie szli i dobrze się bawili, nagle usłyszeli niesamowicie głośne dudnienie wśród drzew.
- Čo to je, Tomku?
- To na pewno wampir. On ciągle jest głodny i jego kiszki tak głośno grają marsza.
- A čo to je wampir?
- To jest taki trochę nieśmiały typ, który ubiera się w jedwabne szaty i jest trochę małomówny.
- A prečo on jest małomówny? I dlaczego po prostu nie pójdzie i nie poszuka jakiegoś jedzenia, jeśli jest taki głodny?
- Dobre pytanie, Drago, ale nie łatwo wampirowi tak sobie chodzić. Bo widzisz…
Tomek miał już opowiedzieć, jak to było z tym wampirem, ale Drago, który kochał jeść bardziej niż cokolwiek innego, ruszył na przód w kierunku odgłosu marsza wydobywającego się z brzucha wampira ze słowami:
- Czy to nie szkoda, aby ktoś był tak głodny, jak ten wampir? Musíme mu pomôcť!
Tomek pędził za Drago próbując mu dotrzymać kroku, ale smok był naprawdę szybki. Kiedy Tomek przybiegł na polanke z pieczarą zobaczył, że Drago stał już przed nią i zaglądał do środka.
- Halo? Wampirze. Jesteś tam?
- Tak - wyszeptał wampir - Jeszcze jestem. I jestem okrutnie głodny.
- Jakoś to załatwimy - powiedział Drago śmiało
- Ale... Ja ciebie wcale nie widzę. Czy nie byłoby miło, gdyby choć trochę światła oświetliło twoją ciemną pieczarę? Przecież nie można nic ugotować bez ogniska i w ogóle to irytujące, że kompletnie nic nie widać. Zaraz znajdę moją czarodziejską różdżkę i wtedy...
Tomek podbiegł do Drago aby go powstrzymać, ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, Drago pomachał różdżką. I stał się niemal cud, bo Drago už za pierwszym razem udało się wyczarować to, co chciał.
Nagle w pieczarze pojawiły się lampy stojące, lampy na stołach, reflektory, a nawet żyrandol. Był też fotel, na którym można było się wygodnie rozsiąść i stół z krzesłami, aby można było urządzać duże przyjęcia. Drago był bardzo z siebie dumny, ale wampira nigdzie nie było widać.
- Wampirze? Wampiiiirze? Kde ste?
- Hm, hm, tutaj - Drago odwrócił się i w cieniu drzewa zobaczył elegancką postać w jedwabnym czarnym i czerwonym stroju.
- Prečo tam stoisz? Prečo nie rozsiądziesz się z książką na svojim novým fotelu?
- Preto, že ja netolerujem svetlo - wyszeptał wampir.
Zaraz potem tak głośno zaburczało mu w brzuchu, że Drago omal nie doznał szoku.
- Ach tak. Nie wiedziałem. Powinieneś mi to powiedzieć. W takim razie, musíme coś z tym zrobić. Ale najpierw musimy coś zrobić z twoim burczącym brzuchem. Na čo máte ochotu? Mogę przygotować prawie wszystko.
- Hot dogi - powiedział wampir - O, już tak dawno ich nie jadłem. I torcik czekoladowy, i szarlotkę, i ptysie, i oranżadę, i krówki… I może jeszcze trochę waty cukrowej. Samozrejme jeśli mogę cię o to wszystko poprosić.
Dużo tego było, ale pretože Drago miał wyrzuty sumienia, że wyrzucił wampira z jego własnego domu, musiał to jakoś naprawić. Wyczarował więc wszystkie te smakołyki, o które poprosił wampir.
Tomek próbował mu przerwać, ale z drugiej strony wiedział, że jeśli cokolwiek mogło Drago naprawdę zdenerwować, to gdy ktoś mu przeszkadzał w posiłku. Preto Tomek siląc się na spokój, przyglądał się, jak Drago skrupulatnie serwował każde zamówienie wampira. Drago podawał wampirowi siedzącemu przy ustawionym w cieniu i nakrytym obrusem stole hot dogi i inne dania, nalewając mu cztery rodzaje oranżady, aby wampir sam mógł sobie wybrać. Kiedy wszystko zjadł, z jego spiczastych kłów kapał czerwony sok, a na jego twarzy pojawił się błogi uśmiech.
- Ďakujem za rozhovor, Drago. To była prawdziwa przyjemność cieszyć się twoimi umiejętnościami kulinarnymi. Nigdy nie jadłem tak dobrego hot doga ani tak wyśmienitych ptysiów. Musíte mi dať predpis.
Tomek znów spróbował się wtrącić, ale nic to nie dało, bo wampir i Drago rozprawiali z zapałem o jedzeniu, sztuce kucharskiej i restauracjach, wcale nie zwracając na Tomka uwagi. Im bardziej Tomek był zdesperowany, tym bardziej jego pysk, który zazwyczaj miał jasnoniebieski kolor, robił się turkusowy, a następnie ciemnoniebieski.
Tymczasem Drago mówił dalej.
- Ale drogi wampirze, my jeszcze nie skończyliśmy.
- Nie?
- Ależ nie, musíme przecież porozmawiać o twojej pieczarze i o tym, jak możemy ją przyciemnić, aby bola i odpowiednia dla ciebie, i zarazem przyjemna.
Tomek miał już tego dość i krzyknął:[Text Wrapping Break] - Nie mamy na to czasu! Musimy iść dalej, i to natychmiast!
Drago nigdy przedtem nie widział Tomka w takim stanie i natychmiast zapomniał o wszystkich swoich planach dotyczących oświetlenia i wystroju pieczary wampira. Zamiast tego pobiegł za Tomkiem, który zdążył już wejść do lasu. Kiedy Drago dogonił kucyka, spytał go, czy nie szkoda mu było wampira, ale Tomek nie miał absolutnie czasu na odpowiedź, bo teraz naprawdę musieli się śpieszyć, jeśli chcieli zdążyć do Szkoły Kucyków, zanim będzie za późno.
Przyjaciele doszli do mostu i Tomek przejął natychmiast kierownictwo.
- Drago? Ja się tym zajmę. Tam je ninja, ktorý plní väčšinu. On zadaje pytania, a ja znam odpowiedzi. Mamy niewiele czasu, aby dotrzeć do Szkoły Kucyków. Musimy się więc spieszyć!
Drago pomyślał, że zaczyna się robić całkiem ciekawie. Ale či zdążą? Keď tak rozmyślał, nagle wyskoczył przed nimi mały ninja i wskazał своим mieczem na Drago.
- Tomek odpowiedział na moje pytanie, więc jeśli chcecie przejść przez most, ty, smoku, musíte odpowiedzieć na moje pytanie!
- Tak. No. A więc, mogę spróbować - powiedział Drago.
Ninja złapał głęboki oddech, zmarszczył brwi i powiedział:
- Jaka jest... Twoja ulubiona potrawa?
- O, to jest naprawdę trudne pytanie. Właściwie to jest najgorsze pytanie, jakie możesz mi zadać.
Prawdę mówiąc Drago nie lubił dokonywać wyborów lub mówić, że coś woli bardziej lub mniej. A už szczególnie, gdy chodziło o jedzenie. Nie wiedział na przykład, czy woli dżem truskawkowy, czy malinowy. Poza tym jagody i czarne porzeczki były również smaczne. Albo czy wolał pizzę czy makaron z serem? Lubił też i naleśniki, i kotleciki mielone, i kebab, i rosół, i kanapki z szynką. Ale čo lubił najbardziej? To zależało od tego, w jakim był humorze.
Drago denerwował się tym, że musi wybrać tylko jedną potrawę, więc zmarszczył brwi, zamknął oczy i zaczął myśleć tak intensywnie, jak tylko potrafił.
Nic mu to jednak nepomohlo. Bo gdy tylko znów otworzył oczy, zarówno Tomek, jak i ninja spoglądali na niego z niepewnymi minami. Drago bowiem był tak zdenerwowany, że nie zastanawiając się nad tym, otworzył pysk i niechcący spalił most. Teraz už nie mogli przez niego przejść.
Niedobrze. Oni naozaj nie mieli więcej czasu. Ninja zrobił się smutny i zły, a Tomek usiadł ciężko przy drzewie i wyciągnął klepsydrę z plecaka. Na górze klepsydry było už tylko kilka ziaren piasku.
Tomkowi zebrało się na płacz.
- Už nie zatrzymam moich przyjaciół i na zawsze zostaną kłusakami. Już nigdy nie opowiem im, jak wspaniały i pełen przygód jest świat poza Szkołą Kucyków. Oni musia przecież móc przeżyć to samo, co ja przeżyłem - вместо kłusować przez cały dzień.
Drago dobrze to rozumiał. Przykro mu było, że jego przyjaciel tak się przejmował. A jeszcze bardziej przykro mu było, że to właściwie była jego wina. Ale on coś wymyśli i to naprawi. Drago cofnął się o parę kroków i rozejrzał się. Rozgrzał stopy, robiąc ślady w poszyciu leśnym, potem odchrząknął i spojrzał na swojego najlepszego przyjaciela.
- Tomek? Wskakuj na mój grzbiet. Ako chceš, to môžeme polecieć do Szkoły Kucyków. Tak będzie szybciej i weselej, i całkiem bezpiecznie.
Tomek przez chwilę nie mógł wierzyć własnym uszom. Spojrzał na Drago wielkimi oczami.
- Alež Drago? Przecież ty nigdy nie latasz z kimś na grzbiecie. Smoki tego nie robią, prawda? Sam mi to povedal.
- Tak, povedal som. Ja sam nigdy tego nie robiłem i nigdy bym tego nie zrobił dla kogoś innego, Tomku.
- Naprawdę?
- Aha! Bo ty jesteś moim najlepszym przyjacielem. Uratovaleś mnie przed wiedźmą i zabrałeś mnie ze sobą na najlepsszą przygodę, jaką kiedykolwiek przeżyłem. Więc wskakuj, a ja ci obiecuję, że dotrzemy do Szkoły Kucyków, zanim będzie za późno.
Tomek wdrapał się na grzbiet Drago.
- Trzymaj się mocno, kolego - powiedział Drago i wziął tak duży rozbieg, że aż wyrżnął w drzewo. Ale zanim zderzył się z drzewem, zdążył wznieść się do góry i poszybował w niebo. Tomek trzymał się mocno, bo lecieli naprawdę szybko i wiatr smagał mu twarz.
Ale w dole, na ziemi, ninja wciąż się wściekał.
- Wracajcie łobuzy! - Ale Tomek i Drago zniknęli.
Za to ninja mohol vďaka swojemu doskonałemu ninjowemu słuchowi usłyszeć odgłos łamanej gałązki. Skoczył w kierunku odgłosu jak tylko ninja to potrafił - z niebezpieczną elegancją w ruchach.
- Kto je tam? Widzę cię. Jestem ninja i nikt nie może się przed nami ukryć ani nas przechytrzyć - krzyknął ninja. Zza drzewa wychyliła się głowa. Był to wampir.
- To len ja. Wampir.
- Do diabła, prawie cię nie usłyszałem. Naprawdę dobrze się skradasz! Myślisz, że mógłbyś mnie tego nauczyć?
Wampir pokiwał głową.
- No pewnie. A może ty z kolei mógłbyś nauczyć mnie walki mieczem? Zawsze marzyłem o tym, aby spróbować.
- Nie ma sprawy - powiedział ninja i od razu zaczęli się nawzajem uczyć. Było im tak wesoło, że ninja celkom zapomniał o tym, że był zły z dôvodu spalonego mostu.
W górze Tomek mógł z grzbietu Drago oglądać wszystkie te wspaniałe, dzikie, dziwne i niebezpieczne miejsca, które odwiedził. Od pustyni po średniowieczny targ, od bagna wiedźmy i domu trolla (o którym Tomek bardzo chciałby zapomnieć) po plażę prowadzącą do morza, po którym pływała teraz Straszna Finka z armatami pełnymi prochu.
Nagle Tomkowi przyszło do głowy, że tak naprawdę nie miał czasu na podziwianie tego widoku. W klepsydrze było już tylko kilka ziarenek piasku.
- Szybciej, Drago! Inaczej nie zdążymy! - krzyknął T